czwartek, 30 października 2014

4# Nie chcę tak dłużej żyć

Obejrzałam właśnie na tvnplayer dzisiejsze rozmowy w toku. Były o bulimiczkach o ich napadach i tak dalej. Ja jestem bulimiczką żeby to było jasne i to z 6 lat przynajmniej. I wiecie co miałam dzisiaj napad koło 12 i właśnie wieczorem i w trakcie to oglądałam. I odłożyłam to jedzenie. Bo w momencie dotarło do mnie że jak nie przestanę dziś i teraz to nie przestanę nigdy, a moje życie będzie wieczną walką z tym głodem. A ja nie chcę tak żyć. Koniec z tym od dziś, bo po prostu się zmęczyłam. Boję się że skończę z takim właśnie życiem. Dlatego z mią kończę dziś.


środa, 29 października 2014

3# Szybki bilans

cappucino jacobs z milką 
1/2 porcji surówki z marchwi (kupiona w szkole więc tylko szacuję na ok. 150)
kawa z mlekiem i cukrem
2 pomidory

408/400kcal

Bez ćwiczeń bo byłam tak zabiegana że od 7 do 21:30 nie byłam nawet w domu. Dzień na zielono bo nie będę wariowała z powodu 8kcal szczególe że pamiętajmy że ABC traktuję jako wskazówkę a mój prawdziwy limit to 600.

wtorek, 28 października 2014

2# I did it again

Kolejny dzień bez komplikacji. Z rana tradycyjne ćwiczenia, czyli:
50 brzuszków
50 spinek łopatek
50 uniesień bioder
30 podciągnięć nóg do brzucha
20 nożyc w pionie
20 nożyc w poziomie
20 skrzydełek
20 wymachów ramionami w przód
20 wymachów ramionami w tył 
20 pompek
20 skrętoskłonów
20 brzuszków skośnych

Dzisiaj bez żadnych rowerków, basenów i innych cudów, bo nie dość że teraz szkoła skutecznie zapełnia moje dni a potem korki to dostałam okres w związku z czym ledwo zwlekłam się rano z łóżka. Co nie zmienia faktu że trzęsąc się z bólu wykonałam swoje ćwiczenia. Nazwałam je podstawowymi bo są absolutnym minimum do pełnego zaliczenia dnia. 
A jaka była dzisiaj wasza wymówka?
Nie no żartuję oczywiście :p Nikogo nie będę osądzać bo sama jestem daleka od ideału.
Jeśli chodzi o jedzenie to dziś było tak:

cappucino jacobs milka 91kcal (saszetka)
kurczak z warzywami orientalnymi 154kcal (330g - pełny obiadowy talerz)
tzatziki 114kcal (całe opakowanie jogurtu i trochę przyprawy)
2 wafle kukurydziane 38kcal 
kapusta kiszona 60kcal (2 miseczki)
maliny 31kcal (pół miski)
488/600kcal

Jeśli mam być szczera to na koleację 'dopycham' do bilansu bo nie chcę żeby znów skończyło się na dniu pierwszym 200, drugim 700, trzeci - napad. Na przykład dzisiaj z przyjemnością wypiłam cappucino (taka moja słodycz na dzień dobry), zjadłam kurczaka z warzywami i tzatziki. Chociaż najadłabym się połową porcji. Wieczorem najchętniej nie zjadłabym już nic, ale wiedziałam że nie chcę zakończyć bilansu poniżej 400kcal, i starałam się dobić chociaż do tych 500, a przecież nie będę wpierdalała słodyczy tylko po to żeby nabić kcal. Liczy się jakość. W każdym razie jak widać porcje jem duże, na tyle że muszę w siebie trochę wmuszać, czyli da się zjeść 500kcal i być sytym.
Dużo daje mi to że przestałam jeść w szkole. Skręca mnie na samą myśl o tym jak muszę wyglądać kiedy jem, poza tym zawsze siedzę z kimś i się wstydzę, a gdybym usiadła sama w bufecie i jadła to wszyscy by pomyśleli że nie dość że gruba, sama to jeszcze się obżera. Właściwie pomimo braku tych dodatkowych ćwiczeń jestem zadowolona z dzisiejszego dnia. Przede wszystkim cieszę się na przykład z tego że jedzenie warzyw naprawdę zaczyna znów sprawiać mi przyjemność. A jak piję rano to czekoladowe cappucino to w ciągu dnia jakoś nawet nie mam ochoty na słodkie. Może tym razem rzeczywiście będzie inaczej...
A i rzecz nie mniej ważna. Od piątku nie zważyłam się ani razu! Nawet po napadach. W piątek rano ważenie i mierzenie. Mój cel to 64,5 kg. Sporo biorąc pod uwagę że naprawdę dobrze idzie mi od dwóch dni. Powiem wam że o ile zawsze ważyłam się po kilkadziesiąt (serio nie przesadzam) razy dziennie to przyszedł dziś taki moment że zastanawiam się czy dam radę wejść na tą wagę w piątek rano. Boję się rozczarowania.

poniedziałek, 27 października 2014

1#

Nie miałam czasu wczoraj napisać więc tak szybciutko nadrabiam bilans i ćwiczenia a normalny post z dzisiaj wieczorkiem. Trzymajcie się kruszynki, niech dzisiaj będzie dobry dzień!

capuccino jacobs milka
kurczak z warzywami orientalnymi 
tzatziki
wafle kukurydziane
598/600kcal

50 brzuszków
50 spinek łopatek
30 podciągnięć nóg do brzucha
20 nożyc w pionie
20 nożyc w poziomie
20 skrzydełek
20 pompek
20 brzuszków skośnych
basen: 1h pływania żabką



niedziela, 26 października 2014

0# Final motivation

Wiem że to może brzmieć śmiesznie i że pewnie spodziewacie się kolejnego napadu za 2-3 dni, ale tak tym razem nie będzie.
Dzisiaj wydarzyły się dwie rzeczy. Czuję się z nimi tragicznie ale właśnie czegoś takiego potrzebowałam bo podobne dwa kopy spotkały mnie w zeszłym roku kiedy mi się w końcu udało.
Po pierwsze byłam u fizjoterapeuty (lata noszenia ciężkiej torby na prawym ramieniu zrobiły swoje) i wiadomo że do masażu trzeba się rozebrać. I kiedy miałam zrobić zwis, a on musiał mnie przytrzymać padło TO pytanie:
-Ile ważysz?
-eee... 63? (w życiu nie przyznałabym się do prawdziwej wagi)
-Tak mało? A myślałem że z 80
Ja pierdolę. Mało się nie popłakałam na tym stole. Kurwa, kurwa, kurwa. Czyli to jednak nie jest tak że mi się wydaje tylko to kurwa zaczyna być poważnie widać. Ratuje mnie tylko to że buzię mam ładną (chociaż im jestem szczuplejsza, tym bardziej zapadają mi się policzki i jest tym ładniejsza) to może dlatego ludzie się jeszcze nie wstydzą ze mną pokazywać.
Druga rzecz. Dostałam snapa od A. z jakąś dupą. Taka bruneteczka, szczuplutka, ładniutka. Kop na dokładkę.
A żeby tego wszystkiego było mało to miałam napad dzisiaj uwaga uwaga o 6 rano.
Ekstrra. 2 z 4 dni wykorzystane.
Może pomyślicie że to źle że zaplanowałam takie napadowe dni, ale chodzi o to że jeśli na przykład będę miała psychiczny głód to pomyślę sobie że przecież mogę poczekać np. do soboty będę mogła zrobić to na spokojnie. A pewnie jak przyjdzie sobota to stwierdzę że nie warto. Poza tym trafią się urodziny, jakiś wyjazd, a ja nie będę musiała zamknąć się w domu bo mam przecież do wykorzystania 2 awaryjne dni, prawda?
Ustaliłam sobie też 4 dni do 1000kcal, żeby uniknąć sytuacji z wczoraj kiedy przekroczenie granicy o głupie 150kcal pociągnęło za sobą gigantyczny napad. Do wykorzystania, kiedy organizm będzie zmęczony i po prostu będzie wymagał trochę więcej jedzenia z powodu głodu fizycznego, nie psychicznego.
A reszta zgodnie z ustaleniami. 600kcal codziennie plus codzienne ćwiczenia.
I jeszcze im wszystkim pokażę. Będą mi jeszcze wszyscy mówili że jestem za chuda. Będą prosili żebym coś zjadła zamiast pytać się czy na pewno chcę ciastko. Będą pytali czy ważę chociaż 50kg. Będą się o mnie martwili i będą mnie podziwiali.
Chcę znów usłyszeć że jestem piękna. Chcę usłyszeć że jestem silna. Chcę usłyszeć że mam przestać już chudnąć. Chcę być niesamowita.

P.S. Biorę sobie ABC jako taką rozpiskę motywującą, ale jak limit będzie niższy a zjem 600 to ok. Ale np. jest 300 to mówię ok, dzisiaj powinno być trochę mniej niż wczoraj, bardziej jako sugestię niż ścisłą rozpiskę, bo wydaje mi się że mój plan jest optymalny. Dlaczego ABC? Pasuje mi do limitu czasowego a limity podobne do moich (najwięcej 500 a mój 600)


I mała motywacja:


Oczywiście ja mam zamiar być trochę jędrniejsza bo po pierwszę sporo ćwiczę, stosuję masę kremów no i jestem szczuplejsza od dziewczyny po lewej.

JAK JUŻ CHUDNĄĆ TO Z ROZMACHEM!