sobota, 8 listopada 2014

Trough the hard time

Jak wiemy weekend jest najtrudniejszy. Pomimo że siedziałam w piątek jak na szpilkach nie mogąc doczekać się aż w końcu będę mogła się wyspać to jednocześnie byłam dość posępna dla osób z zewnątrz. To dlatego że bardzo się boję dzisiaj i jutra. To byłby pierwszy weekend od dawna bez napadu i w końcu pierwszy pełen tydzień i bardzo trudno mi uwierzyć w to że dam sobie radę.
Za to byłam bardzo mile zaskoczona dzisiaj rano kiedy weszłam na wagę, bo pokazała 63,3kg! Czyli w ciągu 5 dni ubyło mnie o 4,7kg. Nie wiem jak wy ale ja uważam to za super wynik, a jeśli tempo tracenia na wadze zmniejszy się teraz nawet o połowę to i tak wyniki będą dość szybkie. Chociaż w fazie białkowo-warzywnej chudnie się podobno ok. 1kg na tydzień to jak widzicie akurat jeśli nie zawalam to moja waga współpracuje ze mną aż za dobrze.
A głód psychiczny pojawił się i owszem. Wczoraj wieczorem nie mogłam zasnąć, a widziałam 5 tabliczek mlecznej milki w szafce w kuchni. Pomyślałam że przecież nic się nie stanie jak zjem jedną z nich, nie przybędzie mnie najwyżej trochę mniej schudnę ale to się przecież nadrobi, a poza tym to nie byłby napad tylko jedna tabliczka czekolady i bilans wyniósł by 900kcal, to przecież nie tak dużo znowu itd. itp. Pomysłów na usprawiedliwienie takiego wybryku miałam całą masę. Ale stop. Czerwone światełko. Oszalałaś? Wreszcie coś z tego może wyjść. Przeszłaś przez pięc dni w które nie tknęłaś praktycznie nic oprócz kurczaka i jogurtu i chcesz to zmarnować dla tabliczki czekolady? Żeby to jeszcze było rano, ale jest noc i prędzej czy później zaśniesz a jak się obudzisz to nie będzie to powód do dumy. Poza tym naprawdę wierzysz że skończy się na jednej? A co będzie jutro jak otworzą sklepy i będziesz myślała tylko o tym że zawaliłaś? Naprawdę myślisz że w tej sytuacji dałabyś sobie radę? OGARNIJ SIĘ VIVIAN!
I dałam radę. Już w pewnym momencie zeszłam nawet po tą tabliczkę ale zamiast tego zaparzyłam rumianek i męczyłam się ze swoimi myślami do 3 nad ranem.
Dzisiaj w końcu mogę już warzywa. Naprawdę doceniłam ich smak po 5 dniach podczas których nie mogłam ich tknąć. Muszę też dzisiaj poćwiczyć. Przecież obiecałam sobie że będę to robiła w dni warzywne. Muszę też ogarnąć rzeczy do szkoły, ale to może od jutra akurat.
Acha i właśnie sobie przypomniałam że ten weekend to przecież bite 4 dni. Mój pierwszy weekend w który ma nie być napadu oczywiście musi być tak długi. Jak dam sobie radę z tym, to dam sobię radę ze wszystkim.
A tak liczyłam że w poniedziałek pójdę do szkoły, zajmę się czymś i po prostu poczuję ulgę. A tu 4 dni zmagań przede mną. Trzymajcie kciuki.

6 komentarzy:

  1. Wierzę w Ciebie, kochana!
    Ty też musisz uwierzyć, wtedy na pewno dasz radę!

    Trzymaj się i walcz o swoje szczęście!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Twoją wytrwałość... takie monotematyczne diety są dla mnie niemożliwe do realizacji, jesteś naprawdę silna!
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsze co, to dobrze wypełnij sobie ten weekend. Ja jak jestem zajęta, to często w ogóle zapominam o jedzeniu i dopiero, kiedy zgłodnieję to przypominam sobie, że wypadałoby coś zjeść.
    Myślę, że dasz radę w ten weekend. Po pokonaniu chęci na czekoladę i po każdym takim kroku jest coraz łatwiej.
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne ci idzie, ja też mam przed sobą 4 dni, ale damy radę. Zajmę się sprzątaniem, nauką, w poniedziałek i we wtorek, może gdzieś wyjdę.
    Cudownie, że unikałeś czekolady.
    I waga taka cudowna, bardzo szybko spada.
    Trzymaj się ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow świetny wynik :)
    Gratuluję sukcesów i trzymam mocno kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No wyniki bardzo udane !! Los chciał by było Ci trudniej ale z większą satysfakcją . Trzymam kciuki i zapraszam do siebie :*

    OdpowiedzUsuń